Wyłącznie stosuj „wyłącznie”. Albo tylko „tylko”
Każdy chyba słyszał
potoczne określenie „masło maślane”, które oznacza bezrefleksyjne użycie
nadmiernej ilości słów. Ale komu nie zdarza się bez zastanowienia, z automatu używać
gotowych wyrażeń lub zwrotów? Zwłaszcza, gdy wszyscy wokół takie stosują. Nie
należę do wyjątków. Gdyby nie latorośl, umysł ścisły, pewnie do dziś mówiłabym
jak większość: „tylko i wyłącznie”.
„Tylko i wyłącznie” to lubiane wyrażenie i powszechnie stosowane, przez osoby, które chcą podkreślić pewność lub wagę
głoszonej opinii. Tymczasem językoznawcy zgodnie twierdzą, że nie jest ono
poprawne, że to błąd językowy. Klasyczna tautologia (potocznie: masło maślane).
Jednym z synonimów słowa "wyłącznie" jest partykuła ograniczająca "jedynie", ale chyba nikt nie stosuje połączenia tego słowa z drugą partykułą ograniczającą "tylko" (tylko i jedynie), bo po co? Zatem po co stosować "tylko i wyłącznie"?
Warto sobie uświadomić, że zbędne słowo, wypowiedziane automatycznie, może nie
podkreślić tego, co chcielibyśmy zaakcentować, wręcz przeciwnie, może spowodować,
że ujdzie ono uwadze odbiorcy.
Właśnie, w języku mówionym to przecież proste, wystarczyłoby nie strzelać z
automatu utartego wyrażenia, lecz słowo „wyłącznie”
lub „tylko” wyraziście zaakcentować,
a na pewno przykułoby uwagę słuchacza.
Jestem pewna, Drodzy Czytelnicy, że od dziś zaczniecie, jak
ja od niedawna, zwracać uwagę na to niefortunne określenie i przyłapiecie na
jego stosowaniu wiele osób, nie tylko z najbliższego otoczenia, ale także wypowiadających
się w mediach, i to bez względu na profesję. Że też zacznie Was razić. Może
skłoni do refleksji, do korekty, jak kiedyś „włanczanie”? Może przycichnie,
wycofa się? Ustąpi pojedynczemu: „wyłącznie” lub po prostu: „tylko”? Oby. Bo po
co powielać tę samą treść w kilku wyrazach? Czasem mniej znaczy więcej, jak
mawiała Coco Chanel, po prostu.